Minister Suski pod gradobiciem pytań

Marek Suski (fot. DG)

Dziś w starostwie powiatowym odbyła się konferencja prasowa ministra Marka Suskiego.

Minister Marek Suski około godziny 14 przybył do starostwa. Przed wejściem czekała na niego grupa sadowników protestujących przeciwko trudnej sytuacji na rynku owoców i domagających się interwencji państwa.

Choć konferencja pierwotnie miała być przeznaczona jedynie dla prasy, pojawili się na niej także samorządowcy i działacze organizacji rolniczych. W tym gronie Marek Suski przedstawił plany rządu dotyczące polityki rolnej. Mówił m. in. o utworzeniu Polskiego Holdingu Spożywczego, o podniesieniu ilości paliwa, za które będzie się należał rolnikom i sadownikom zwrot akcyzy, a także o rozwiązaniach prawnych, które pozwolą drobnym producentom sprzedawać swoje płody w sklepach i rynkach (tzw. ustawa o sprzedaży bezpośredniej). Kolejne postulaty to lepsze zarządzanie gospodarką wodną, a także działania mające na celu poprawę żyzności gleb w Polsce.

Uczestnicy konferencji w rozmowie z ministrem poruszyli wiele spraw – chcieli się dowiedzieć przede wszystkim, co rząd teraz zamierza zrobić, by dążyć do jak najszybszej poprawy sytuacji na rynku owoców, która jest dramatyczna (wiśnie na skupie kosztują od 30 do 80 gr, zaś jabłka 13-16 gr). Jak wspomniał Mateusz Dąbrowski, organizator protestu, większe możliwości sprzedaży bezpośredniej, niewiele pomogą gospodarstwom, które produkują 300 czy 500 ton jabłek rocznie. – Mamy plany, ale ich wdrożenie wymaga czasu. Nie da się od razu naprawić tylu lat zaniedbań. To nie jest tak, że wszystko się zmieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – mówił Marek Suski.

Minister przyznał też, że nie jest zwolennikiem mechanizmu interwencyjnego w postaci skupowania jabłek i przeznaczania ich jako paliwo do biogazowni. Stwierdził, że lepiej byłoby, gdyby owoce trafiały do potrzebujących jako pomoc humanitarna.

Po konferencji minister spotkał się z protestującymi, którym również przedstawił plany rządu względem polityki rolnej. Pod adresem Prawa i Sprawiedliwości padło jednak sporo gorzkich słów. Partii rządzącej zarzucono bowiem nieskuteczną walkę z ASF, przyzwolenie na wwóz do Polski owoców oraz produktów przetworzonych z Ukrainy, Węgier czy Serbii, zwiększenie biurokracji przy zatrudnianiu cudzoziemców do prac sezonowych czy też wspieranie ukraińskiego sadownictwa, która jest coraz większym konkurentem dla polskiej produkcji.

Minister odpierał zarzuty. Na stwierdzenie, że dzięki nowej ustawie PiS zatrudnianie cudzoziemców jest znacznie bardziej skomplikowane niż dotychczas, powiedział, że zrobiono wszystko, by sprostać wymaganiom dyrektywy unijnej, a jednocześnie uwzględniono rozwiązania proponowane przez środowiska rolnicze. Zapowiedział również wzmożenie kontroli produktów rolnych wwożonych do Polski. Podkreślał, że premier Mateusz Morawiecki zobowiązał UOKiK do zbadania, czy wśród zakładów przetwórczych nie doszło do zmowy cenowej. Na zakończenie dyskusji zapewnił, że wszystkie postulaty i uwagi przekaże ministrowi rolnictwa Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu.

DG