Na 600 tys. zł wyliczają straty sadownicy m.in. z okolic Grójca, którzy oddali zbiory firmie zajmującej się skupem owoców i warzyw. Zapłaty nie dostali, a kontakt z przedstawicielami przedsiębiorstwa jest mocno utrudniony. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Sprawą, którą opisała lokalna gazeta "Jabłonka", zainteresowali się reporterzy programu "Interwencja" telewizji Polsat.
- Odstawiliśmy około 300 ton jabłek. Na „peżetkach” zostało 126 tysięcy, których nie mamy do dzisiaj. Musieliśmy wziąć bardzo szybko 90 tys. zł kredytu, abyśmy nie zostali z niczym – mówi Karol Krawczyk, jeden z poszkodowanych sadowników.
Zdaniem sadowników firma zdawała sobie sprawę z tego, że nie zapłaci im pieniędzy. Jednak pomimo tego odbierała towar. Poszkodowani zarzucają prezesowi, że było to celowe działanie.
Reporterom "Interwencji" nie udało się skontaktować z prezesem firmy. Siedziba przedsiębiorstwa znajduje się w tzw. wirtualnym biurze.
- Czuję się oszukany, nie mam pieniędzy, nie mam jakiegokolwiek kontaktu z tym człowiekiem, wziął po prostu te jabłka jak swoje i tyle – mówi Karol Krawczyk.
Cały reportaż można obejrzeć tutaj.