W szpitalu w Grójcu potwierdzono zarażenie koronawirusem u czterech pielęgniarek i lekarza pogotowia. Mimo to w placówce wciąż brakuje odzieży ochronnej. W całym powiecie jest też ledwie siedem respiratorów - pisze portal Onet.pl.
Przypomnijmy, iż w czwartek badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u czterech pielęgniarek z oddziału wewnętrznego Powiatowego Centrum Medycznego. Zakażony jest także jeden z lekarzy z izby przyjęć.
Portal Onet.pl podaje, że osoby, co do których istnieje podejrzenie zakażenia się wirusem SARS-Cov-2, zostały odsunięte od pracy i zostały objęte kwarantanną. W tym koordynatorki oddziału intensywnej terapii oraz izby przyjęć , które od trzech dni nie otrzymały wyników testu.
- To nie pozwala im pojawić się w szpitalu. Poza tym na 23 pielęgniarki z intensywnej terapii i anestezjologii nie pracuje już 11 – podkreśla w rozmowie z portalem pielęgniarka, która nie chce zdradzać personaliów, z obawy przed zwolnieniem. Dodaje, że część kobiet, które pracują jako pielęgniarki ma więcej niż 60 lat. Są więc w grupie ryzyka śmiertelnych powikłań wywołanych koronawirusem.
Pracownica grójeckiego szpitala zastanawia się, co zrobią z pacjentami, którzy bezwzględnie wymagają opieki, kiedy zabraknie personelu. - Do tego w całym powiecie grójeckim jest zaledwie siedem respiratorów. Pacjenci chyba muszą w takim razie z własnym sprzętem przyjeżdżać, bo nie mamy czym ich ratować – mówi Onetowi.
Zaznacza też, że brakuje odzieży ochronnej. Personel nie posiada kombinezonów, kończą się maseczki. - Po wielu prośbach, każdy oddział dostanie dziesięć maseczek z filtrem. Przecież to jakiś żart. To nam nie wystarczy - zauważa.
Cały artykuł można przeczytać tutaj: