Cinkciarze, spekulanci, badylarze - czyli początki polskiej przedsiębiorczości

Zdjęcia: Ilona Feliksiak / GOK

W czwartek w Grójeckim Ośrodku Kultury została otwarta wystawa zatytułowana „Prywaciarze 1945-89: Początki polskiej mikro przedsiębiorczości” . W galerii GOK-u można było obejrzeć zbiór fotografii z okresu powojennego oraz epoki PRL. Dodatkową atrakcją był poczęstunek w stylu PRL. Nie zabrakło kaszanki, smalcu czy napojów podawanych w tzw. Musztardówkach.

Otwarcie wystawy „Prywaciarze 1945-89” to nic innego, jak powrót do czasów tuż po zakończeniu II wojny, kiedy nasz kraj zaczynał się powoli odbudowywać i odradzać gospodarczo. Celem wystawy było pokazanie prawdziwych historii mikro przedsiębiorców z tamtych lat. Przypomnienie o rzemieślnikach, którzy wykonywali zapomniane zawody oraz pokazanie fenomenu zaradności Polaków, którzy wbrew komunistycznej ideologii zapoczątkowali prawdziwy wolny rynek.

Kiedy wszedłem do galerii od razu po prawej stronie rzuciła mi się w oczy fotografia ukazująca jakąś zbitą z desek budkę na tle zgliszczy. Nierówno i niechlujnie białą farbą było napisane: manicure pedicure (?!).  Zaskakujące w jaki sposób ktoś wpadł na pomysł, że w odbudowującej się stolicy jest zapotrzebowanie na – wydawało by się - wyszukane jak na tamte czasy usługi. Sam prowadzący wystawę  w galerii zwrócił uwagę na tę intrygującą  fotografię.


Poza zbiorem ciekawych fotografii z tamtych lat, w ręce wpadają mi różne rekwizyty związane z tamtą epoką. Kiedy tak się im przyglądam, zupełnie nie mam pojęcia czemu służą. Wyglądają jak jakieś eksponaty muzealne z odległej epoki. Obok mnie kilka osób w starszym wieku. Dotykają również tych przedmiotów. Uśmiechają się mówią do siebie: - Patrz! Prawidła do butów, pamiętasz?- A tam! Szklanki w metalowych koszyczkach! Piłam w nich herbatę!-

Prowadzący wystawy organizuje małe kalambury i wszyscy zgadują do czego służą rekwizyty. Na sali przeważa publiczność w wieku emerytalnym, jest też kilka osób po trzydziestce ze swoimi małymi dziećmi i my, tzn. moje pokolenie, już urodzone w wolnej Polsce.  Jest nas chyba z pięć osób. Dostrzegam, że i oni marszczą czoła, głowiąc się nad pochodzeniem i przeznaczeniem magicznych przedmiotów. W kalamburach prezentowany jest stojak do papierosów, specjalny podajnik atramentu wypełniający wkłady długopisów oraz kropidło fryzjerskie z wodą. 


Po prezentacji oraz części oficjalnej publiczność zostaje zaproszona na mały poczęstunek. Można napić się wina z tzw. Musztardówki czy zjeść kromkę chleba ze smalcem, zagryzając ogórkiem lub kaszanką. Specjały z tamtych lat, powiada starsza publika -  ich młodość.

Dla starszej publiczności wystawa była miłą podróżą w czasie, powrotem do młodości. Dla nas tych młodszych, wystawa miała charakter edukacyjny i miała w nas pobudzić chęć do zakładania własnych małych interesów, bycia przedsiębiorczym. Myślę chyba, że my młodzi, którzy mieszkamy nadal w Polsce jesteśmy wystarczającymi kombinatorami, jak na te czasy i radzimy sobie z ZUS-em, Urzędem Skarbowym czy też umowami śmieciowymi nad wyraz dobrze. Można by rzec równie dobrze kombinujemy co mali przedsiębiorcy za komuny.

Wystawę będzie można oglądać w Galerii GOK do 25 marca.

Szymon Wójcik