Czy w polskich przepisach nie ma żadnych regulacji antysmogowych?
2 grudnia 2019; 09:24
-
Otóż niekoniecznie, one są, tylko nie dotyczą bezpośrednio problemu smogu, stąd też nastręczają wielu wątpliwości interpretacyjnych i wymagają jednostkowych rozstrzygnięć. Choćby przykładowo par. 32 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z dnia 26 września 1997 roku w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (Dz.U. nr 169, poz. 1650). Jest w nim mowa o zobowiązaniu pracodawcy do zapewnienia w pomieszczeniach pracy, w których wydzielają się substancje szkodliwe dla zdrowia, takiej wymiany powietrza, aby nie były przekraczane wartości najwyższych dopuszczalnych stężeń tychże substancji. Z kolei art. 35 tego samego rozporządzenia wskazuje na konieczność oczyszczania z pyłów i substancji szkodliwych dla zdrowia powietrza doprowadzanego do pomieszczeń pracy z zewnątrz przy zastosowaniu klimatyzacji lub wentylacji mechanicznej.
Jak widać polskie ustawodawstwo już dawno poddało ochronie jakość powietrza, którym oddychamy. Tyle, że dotyczy to warunków w pracy, a pytaniem otwartym pozostaje jak to przetransponować na warunki zewnętrzne, gdzie smog jest najgroźniejszy.
To, iż powoli dostrzegany jest problem złej jakości powietrza na zewnątrz widać już chociażby na przykładzie wprowadzenia bardziej restrykcyjnych poziomów informowania i alarmowania o smogu społeczeństwa. Od dnia 11 października 2019 roku, po wielomiesięcznych konsultacjach i uzgodnieniach z resortem zdrowia obowiązują w Polsce nowe normy alarmów i ostrzeżeń smogowych, dotyczące obecności w powietrzu szkodliwego pyłu PM10:
• alarm smogowy będzie ogłaszany w sytuacji wystąpienia 150 mikrogramów pyłu PM10 na metr sześcienny (zamiast dotychczasowych 300 mikrogramów)
• ostrzeżenie o zagrożeniu związanym z zapyleniem będzie ogłaszane w sytuacji wystąpienia 100 mikrogramów pyłu PM10 na metr sześcienny (zamiast dotychczasowych 200 mikrogramów)
Jak zatem rozszerzyć ochronę na całe powietrze, a nie tylko to w pracy?
Zdecydowanie trudno jednoznacznie rozstrzygnąć kwestię, czy bardziej szkodliwe jest długotrwałe, ale niskie narażenie na rakotwórcze cząsteczki w smogu, czy też krótka ekspozycja na stężenia, ale przekraczająca normy nie kilka, a kilkaset razy.
Obowiązujący w polskich przepisach podział na „najwyższe dopuszczalne stężenia” oraz „długotrwałe narażenie na czynniki szkodliwe”, a także związane z tym odrębne interpretacje przepisów, prowadzą wręcz do absurdów, a sytuacja z punktu widzenia obywatela i pracownika jest kuriozalna.
Z jednej strony bezpieczeństwo w miejscu pracy reguluje bowiem kodeks pracy, a już szczegółowo przepisy bhp. Z drugiej zaś strony jakość powietrza w kraju, regionie, mieście czy gminie określa już ustawa z 27 kwietnia 2001 roku – Prawo ochrony środowiska (Dz.U. poz. 1396 ze zm.).
Taka sytuacja powoduje nierówne traktowanie tych samych osób w zależności od tego, gdzie i w jakich godzinach akurat się znajdą: we własnym domu, w zakładzie pracy czy chociażby na spacerze z dzieckiem. I co ciekawe rządzący mają najwięcej instrumentów by przeciwdziałać niepożądanym sytuacjom związanym z jakością powietrza w przypadku zakładów pracy. Jeśli bowiem pracodawca nie dotrzymuje określonych norm jakości powietrza, można nawet doprowadzić do zamknięcia takiego zakładu.
Natomiast, gdy zła jakość powietrza występuje w warunkach zewnętrznych, możliwości są niezwykle ograniczone. Zdecydowanie łatwiej bowiem doprowadzić do zamknięcia jednego, szkodliwego zakładu, aniżeli przeprowadzić kompleksową zmianę sposobu ogrzewania w danej miejscowości, co w dłuższej perspektywie doprowadziłoby do likwidacji smogu. Prawo bowiem zdecydowanie bardziej chroni pracowników danego zakładu, a niestety tuż za płotem „normy się zmieniają”. Niestety zanieczyszczenie powietrza nie uznaje żadnych ogrodzeń ani innych granic.
Znajdź z nami lepsza pracę! Skorzystaj z darmowego portalu pracy jakim jest Szukampracy.pl
Najnowsze komentarze