- Grójeckie kino było moim wehikułem magicznym i jak się popsuł, postanowiłem go spróbować naprawić – opowiada w rozmowie z Mateuszem Adamskim, Grzegorz Rylski z Grójeckiego Ośrodka Kultury.
Grojec24.net: Od kilku lat czynisz starania, aby miejscowe kino nie tylko ocalało, ale prezentowało jak najwięcej nowości filmowych, które przyciągają znacznie więcej widzów. Czy możemy już powiedzieć, iż Twoja misja zakończyła się sukcesem?
Grzegorz Rylski (instruktor ds. kina w Grójeckim Ośrodku Kultury): Ja jeszcze nie mogę tak powiedzieć (uśmiech). Moja misja, jeśli tak to nazwać i tak o tym myśleć, skończy się wtedy, gdy w Grójcu zostanie zbudowany nowy budynek Grójeckiego Ośrodka Kultury, a więc także nowy budynek kina. Potrzebujemy nowoczesnej infrastruktury, potrzebujemy czegoś co mogłoby być architektoniczną wizytówką naszego miasta. Marzy mi się, aby miało to bryłę przedwojennego Domu Ludowego, który był bardzo piękny. Powrót do korzeni połączylibyśmy z rozwiązaniami technologicznymi, które najchętniej, jeszcze nigdzie nie były wdrożone, tak żebyśmy mogli za 20-30 lat powiedzieć, że mamy nadal bardzo nowoczesny obiekt. Wydaje mi się, że jest to do zrobienia. Mamy zdolnego, młodego architekta – Piotra Janusa i ostatnią szansę na dofinansowanie z Unii Europejskiej. Wierzę w to, że się uda.
Cofnijmy się kilka lat wstecz. Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się zaangażować w umierające wówczas kino w Grójcu i opowiedz jak wyglądały początki Twojej działalności?
Powodów było kilka, ale najważniejszy taki, że było mi strasznie żal widzieć ważne dla mnie miejsce w tak agonalnym stanie. Będąc w „ogólniaku” wiele razy chodziłem do tego kina. To w tym miejscu obejrzałem całą trylogię George'a Lucasa, to w tym miejscu widziałem jeden z najlepszych filmów w swoim życiu: „Wielkie nadzieje” z fantastycznym Robertem de Niro (w grójeckim kinie widziałem też „Fana”). Tu widziałem „Matrixa”, „Shreka” i wiele, wiele innych filmów. To w tym kinie po raz pierwszy publicznie zabrałem głos w dyskusji po filmie (DKF dla uczniów liceum prowadziła Grażyna Moskal, akurat rozmawialiśmy o „Moim Nikiforze”). Wiele wspomnień, ważnych chwil. Grójeckie kino było moim wehikułem magicznym i jak się popsuł, postanowiłem go spróbować naprawić. Chyba trochę się udało (uśmiech).
Przez ten czas zanotowaliście kilka osiągnięć. Była nagroda na Festiwalu w Gdyni. Udało się zmodernizować kino w taki sposób, aby można było prezentować filmy w technologii 3D. A co dla Ciebie było najważniejsze i z czego najbardziej się cieszysz?
Bez wątpienia oba te wydarzenia oraz możliwość poznania tylu wspaniałych twórców z Lechem Majewskim na czele. Nagroda Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej dla naszego DKF-u Jasminum była zwieńczeniem 5 lat ciężkiej pracy i była, mi osobiście, bardzo potrzebna. Okazało się, że warto było poświęcać swój czas, a czasami i pieniądze oraz zmagać się z wieloma trudnościami po to, żeby dać innym szanse pochwalenia się, że w Grójcu istnieje coś w swoim zakresie działania najlepsze w całej Polsce. Pierwszy seans 3D był dla mnie niezwykle wzruszający. Widziałem te cudne dzieciaki z okularami na noskach i już wiedziałem, że mnie może tutaj nie być, a to kino będzie. Ta praca dała mi możliwość poznania wielu fantastycznych ludzi. Osobiście jestem niezwykle dumny zwłaszcza z tego, że jednym z naszych gości był właśnie wspaniały człowiek i artysta, jakim jest reżyser „Młyna i Krzyża”. To jest człowiek, którego zna i szanuje cały świat. To artysta godzien dzielić miejsca w historii sztuki nie tylko z Pieterem Brueglem Starszym i Hieronimem Boschem, ale także Homerem, Dantem i Szekspirem. Dlaczego? Bo gdyby mógł z nimi usiąść do rozmowy, oni chcieliby z nim rozmawiać i mieliby o czym, jak równy z równym.
Obecnie kino GOK-u po względem technicznym nie różni się od warszawskich multipleksów. Czy widać to po liczbie widzów?
Widać, choć obecnie niestety, tak jak wszystkie kina w Polsce przeżywamy ciężki okres, gdyż widownia jest bardzo skromna. Na tę chwilę właściwie jest taka jak była przed cyfryzacją. Powodów ku temu jest wiele, myślę, że najważniejszy jest taki, że niestety ludzi nie stać nie tylko na kulturę, ale nawet już na rozrywkę. Miejmy nadzieję, że to się zmieni. Zasadnicza sprawa jest taka, że bez cyfry kina w Grójcu w ogóle by nie było, a dokładniej byłoby takie, jak tych 7 lat temu. Może gdyby tak było, to też by pojawił się, ktoś kto by je uratował. Póki co... musi poczekać (śmiech).
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość w ramach DKF „Jasminum” i kina komercyjnego GOK?
Chcielibyśmy przede wszystkim na nowo zrównoważyć proporcje między kinem komercyjnym na DKF-em. Na pewno od września znowu będą 2 DKF-y w tygodniu, na pewno znowu będzie więcej spotkań z twórcami. Na 1 września jestem umówiony z Leszkiem Wosiewiczem, reżyserem filmu „Był sobie dzieciak”, który dotyczy Powstania Warszawskiego. Widziałem go we Wrocławiu. Jak na budżet, którym dysponowali twórcy jest więcej niż znakomity. Wczoraj (29.07) widziałem w Kazimierzu „Zaślepioną”. Genialne kino Kasi Klimkiewicz. Może uda się od niej zacząć sezon 31 sierpnia. Chciałbym, żeby do końca roku odwiedzili nas także m.in. Bodo Kox („Dziewczyna z szafy”), Magdalena Dipont (scenograf), Agnieszka Grochowska i Robert Więckiewicz („Wałęsa. Człowiek z nadziei”) oraz, to moje marzenie, Jerzy Skolimowski. Musimy także zmierzyć się z nadaniem naszemu kinu nazwy. Przeprowadzimy plebiscyt wśród publiczności. Nazwa będzie od jednego z 3 tytułów jednych z najważniejszych dla mnie polskich filmów ostaniach lat. Widzowie będą wybierać pomiędzy „Jestem” Doroty Kędzierzawskiej, „Wenecją” Jana Jakuba Kolskiego i „Różą” Wojtka Smarzowskiego. Wszystkie trzy filmy przypomnimy w DKF-ie. Wszystkim trzem będą towarzyszyły spotkania z aktorkami. Odpowiednio: Edytą Jungowską, Julią Kijowską i Agatą Kuleszą. Te kobiety to pomysł mojej żony, Weroniki. Uważam, że doskonały. Nawet jeśli w praktyce będzie trzeba coś zmodyfikować, to i tak powinno być ciekawie (uśmiech).
Rozmawiał MATEUSZ ADAMSKI

















kuba
29 sierpnia 2013, 15:56
Kogo i w czyim imieniu występuje pan Rylski
???
29 sierpnia 2013, 20:18
cóż to za stanowisko? \"INSTRUKTOR ds. KINA\"? kogo instruuje? już czy jeszcze nie manager?
Grzegorz Rylski
11 września 2013, 12:03
Mateusz Adamski poprosił mnie o udzielenie tego wywiadu. Zrobiłem to z wielką przyjemnością występując przede wszystkim imieniu swoim własnym. Wywiadu udzieliłem jako prywatna osoba, która zawodowo zajmuję się kinem w Grójcu. Moje stanowisko właściwie nazywa się instruktor, tylko, głupio to może przyznać, nie pamiętam czy starszy, czy młodszy. Takie jest po prostu nazewnictwo stanowisk w Grójeckim Ośrodku Kultury. Brzmi nieco jak byłoby rodem z komuny, ale co zrobić. Nigdy nie byłem menadżerem, ani kierownikiem. Dodaję to \"d/s kina\", bo zazwyczaj jestem tylko kojarzony z Dyskusyjnym Klubem Filmowym \"Jasminum\", który częścią ustalanego repertuaru, a ja zajmuję się całością spraw związanych z kinem.
ask
11 września 2013, 20:00
no nazewnictwo stanowisk ..... nie ma co komentować? Proszę panie Grzegorzu nie odbierać tego jako zniewagi, lubię kino (fotele trzeba wymienić) ale ta nazwa mnie \"lekko\" zdziwiła i świadczy mym zdaniem tylko o jednym, wyobraźni tworzącego struktury GOK.
kinomanka
12 września 2013, 22:01
Doceniam działalność Pana Grzegorza. W ramach działalności Jasminum miałam okazję zobaczyć interesujące pozycje ze światowej i polskiej kinematografii. Może należałoby dołożyć więcej starań dotyczących rozpropagowania tej cennej inicjatywy.
sklepikarz
15 września 2013, 21:10
Nie wiem jak przedstawia się sytuacja prezentacji repertuaru kin w innych miasteczkach podobnych do Grójca - u nas w Grójcu moim zdaniem jest to tragiczne.Nie widziałem nigdzie indziej jakiejkolwiek informacji o wyświetlanych filmach poza budynkiem GOK. Poszlibyśmy z żoną do kina ale na jaki film?nie mamy łatwo dostępnej informacji - po prostu nie jest to rozreklamowane . Odnoszę wrażenie że gdyby informacje dot. repertuaru były dostępne o wiele więcej niż to jest dotychczas na pewno ilość widzów wzrosła by zadowalająco.W reklamę naprawdę warto jest zainwestować .
ask
15 września 2013, 20:05
ja również doceniam tą działalność choć sam nie korzystam z tej inicjatywy. Zaintrygowało mnie jedynie nazewnictwo stanowisk.