W grójeckim starostwie we wtorek otwarta zostanie wystawa pt. „Zwyczajny” resort. Ludzie i metody „bezpieki” 1944-1956. Kilkadziesiąt plansz przybliży zbrodnicze działania stworzonego przez Sowietów, komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa i przedstawia twarze funkcjonariuszy „bezpieki”. Ekspozycję będzie można oglądać bezpłatnie do końca lutego.
– Wystawa „Zwyczajny” resort. Ludzie i metody „bezpieki” 1944-1956” jest poświęcona narodzinom i działalności operacyjnej aparatu bezpieczeństwa, a zwłaszcza jego działaniom skierowanym przeciw podziemiu niepodległościowemu. Ukazuje powstanie „bezpieki”, szkolenie jej funkcjonariuszy, techniki „pracy”, spektakularne rozgrywki operacyjne, podczas których posługiwano się prowokacją, a nawet skrytobójstwem. Na wystawie można zobaczyć nieznane materiały fotograficzne i dokumenty ukazujące ludzi będących pracownikami i współpracownikami (agentami) Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – czytamy w Ofercie Edukacyjnej Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.
Miejsce wystawy nie jest przypadkowe, niedaleko starostwa, w piwnicy budynku przy ul. J. Piłsudskiego 45, znajdowała się jedna z dwóch katowni UB w Grójcu, druga była w budynku Caritasu przy ul. Mogielnickiej. Świadkowie wspominali, że jeszcze kilkadziesiąt lat później na ścianach piwnicy domu przy ul. J. Piłsudskiego 45 widać było ślady krwi. Funkcjonariusze UB, na początku nadzorowani przez sowieckie NKWD, katowali tam żołnierzy podziemia niepodległościowego i tych wszystkich, których komuniści, rządzący Polską z sowieckiego nadania, uznali za wrogów.
„Bezpieka” składała się „z najgorszych mętów społecznych” (m. in. ze złodziei), rozpoczęła działalność zaraz po tzw. wyzwoleniu miasta przez Armię Czerwoną. – Tuż po ucieczce Niemców można było zauważyć uzbrojonych mężczyzn w cywilu, spacerujących po mieście i zachowujących się jak jego gospodarze. Wchodzili do mieszkań, dokonywali rewizji i zabierali wszystko, co uznali za zrabowane. Faktem jest, że część takich towarów pochodziła z kradzieży, ale oni nie prowadzali żadnej selekcji. Szewcom zabrali nawet kawałki skóry na buty, mimo że towar ten wcale nie pochodził z rabunku. Jeżeli kogoś spotykali w mieście po godzinie 20.00, ubliżali i przy okazji bili. Była to nowa formacja stróżów prawa, reprezentująca nową instytucję w Polsce pod nazwą Urząd Bezpieczeństwa Publicznego” – wspominał w książce Nie po białym! Nie po czarnym! Ryszard Pietras.
Naukowcy nie mają wątpliwości, że należy przypominać Polakom o zbrodniczej działalność UB, podobnie jak należy przypominać o niemieckich zbrodniach w czasach okupacji. – Urząd Bezpieczeństwa, komunistyczna policja polityczna była zbrojnym ramieniem Polskiej Partii Robotniczej, rządzącej w podbitym kraju z nadania Kremla. Mimo znaczącego wzrostu wiedzy historyków o skali bezprawia dokonanego przez funkcjonariuszy bezpieki, dzięki prezentowanej wystawie IPN, dzięki monumentalnemu albumowi „Śladami zbrodni”, gdzie opisano m.in. katownię UB w Grójcu, wydanemu przez IPN, potoczna wiedza społeczeństwa polskiego wymaga nieustannego przypominania twarzy katów i ich ohydnych metod odzierania z godności i wolności naszych przodków, skoro wirus homo sovieticus nie został nadal przezwyciężony od upadku instytucjonalnego upadku komunizmu w kraju w 1989 r. Kompromitująca niewydolność struktur państwowych III RP w odszukiwaniu i identyfikacji ofiar reżimu komunistycznego na warszawskiej „Łączce” na Powązkach jest dobitnym odbiciem stanu systemowej amnezji – powiedział „Naszym Czasom” dr Mariusz Bechta, pracownik naukowy Oddziału IPN w Warszawie, redaktor naczelny pisma Templum Novum.
Tomasz Plaskota
Tekst ukazał się w miesięczniku ziemi grójeckiej "Nasze Czasy".
Azne
23 stycznia 2015, 21:54
Bardzo słuszna inicjatywa, ciekawe czy wywieszono też twarze katów którzy do dziś żyją.
Może odwiedzimy panów?
obserwer
24 stycznia 2015, 12:59
Komentarz został ukryty z powodu naruszenia zasad komentarzy.
do Azne
24 stycznia 2015, 13:16
dobry pomysł
xxx
26 stycznia 2015, 10:23
Ta wystawa jest w budynku starostwa ?
yyyy
27 stycznia 2015, 13:33
fajne to jak złodziejami nazywa się tych co łapali złodziei.