Grójec, Powiat Grójecki - portal Grojec24.net
Autoryzowany punkt sprzedaży Bruk-bet Bruk Designer Olszany

Zmarł gen. Jan Podhorski. Powstaniec warszawski, żołnierz AK Głuszec Grójec i NSZ

7 stycznia 2023; 08:53

2 komentarze

Gen. bryg. Jan Podhorski (fot. wikipedia.org / Tomasz Wachowski - Praca własna) Gen. bryg. Jan Podhorski (fot. wikipedia.org / Tomasz Wachowski - Praca własna)

Smutna wiadomość dotarła ze stolicy Wielkopolski. W Poznaniu, w wieku 101 lat, 4 stycznia br. zmarł gen. Jan Podhorski, ps. „Zygzak”, „Marciniak”, żołnierz AK „Głuszec” Grójec, NSZ, ZJ, maturzysta grójeckiego LO z 1943 r. Pod koniec lipca 1944 r. z Grójecczyzny wyruszył walczyć w Powstaniu Warszawskim.

Zawsze pogodny, sypał dowcipami i anegdotami. Kiedy byłem z nim jesienią 2019 r. w Poznaniu na spotkaniu z żołnierzami US Army, do spóźnialskich rzucił z uśmiechem: Na Powstanie Warszawskie też się spóźniliście. Cenił koniak. 21 czerwca 2023 r. skończyłby 102 lata. Zawsze podczas rozmów ze mną wspominał Grójeczyznę, okupację i wiosnę 2013 r., kiedy odwiedził naszą okolicę po raz pierwszy od wojny. Dzięki inicjatywie m.in. nieżyjącego już Stanisława Sitarka udało się wtedy zorganizować trzydniową wizytę Jana Podhorskiego w Lipiu, Błędowie i Grójcu, gdzie prowadził konspiracyjną działalnością podczas II wojny światowej i spędził ponad dwa lata swojej burzliwej młodości.

„Co zrobimy z tym cholernym Poznaniakiem?”. Matura 1943 r. w grójeckim LO


- Trudno mi było zdawać maturę w Grójcu, bo byłem tu obcy. Moja nauka w grójeckim liceum była bardzo krótka. W grudniu 1942 r. zostałem przyjęty po egzaminie wstępnym, który zdałem na ocenę dostateczną. Zespołowi przewodniczył profesor Kazimierz Lewkowski, mocno osadzony w kadrze konspiracyjnej Grójca. Matura była 21 czerwca 1943 r. Musiałem sporo nadrobić, ale pomogli mi koledzy i koleżanki. Na maturze komisja miała ze mną problem. Przez drzwi słyszałem jak zastanawiali się: co zrobimy z tym cholernym Poznaniakiem?  Po kupiecku, prawie używając punktów napisał na bardzo dobry, a nasi poeci z powodu ortografii na trójki – śmiał się wspominając maturę zdawaną w tajnym grójeckim Liceum Ogólnokształcącym w 1943 r. gen. Jan Podhorski. Do Grójca wojenne losy przygnały go z rodzinnej Wielkopolski. - Wszystko skończyło się dobrze. Maturę zdałem na stopień dobry. Koleżeństwo mimo słabszych ocen stało się później znanymi ludźmi kultury i nauki – dodał.



W konspiracji Podhorski zajmował się na zlecenie Związku Jaszczurczego fałszowaniem dokumentów. - Po maturze powiedziałem do nauczyciela języka francuskiego: Mógłbym sam sobie wystawić stopnie z waszymi oryginalnymi podpisami. Nie uwierzył. Poprosiłem, żeby pokazał mi wzór swojego podpisu. Odszedłem na bok, po kilku minutach pokazałem mu 10 podpisów. Nie był w stanie ich odróżnić od swojego – śmieje się.

Grójecka konspiracja


Po zdaniu matury w czerwcu 1943 r. Podhorski został skierowany przez Związek Jaszczurczy (ZJ), organizację konspiracyjną, której był zaprzysiężonym członkiem na kurs i szkołę podchorążych piechoty prowadzoną dla niewielkiej grupy przez Narodowe Siły Zbrojne ze specjalnością: dywersja. Z racji pobytu w Grójcu znalazł się również w lokalnej konspiracji. -

Wszedłem do konspiracji grójeckiej. Nie musiałem w niej być, ponieważ robiłem już swoją robotę w ramach ZJ, bo tylko tam złożyłem przysięgę. Skoro nikt nie wymagał ode mnie złożenia przysięgi, nie upominałem się o to. W konspiracji nie można za dużo pytać. W ramach ZJ byłem w Szarych Szeregach, w AK, a później jeszcze w NSZ. W Grójcu działało NSZ, ale ze względów konspiracyjnych nie miałem z nimi kontaktu. W Grójcu wcale nie działałem, moim punktem działania było Piaseczno, bo tam była stacja rozrządowa kolei. Tam wymienialiśmy adresatki – wspominał. Adresatki były listami przewozowymi umieszczonymi na bokach wagonów towarowych. Była na nich informacja gdzie ma trafić wagon z towarem. - W ramach sabotażu zmieniałem technikę pomiaru jakości drewna. Podawałem pomiar w najszerszym miejscu, czyli niewłaściwym, fałszowałem część listów przewozowych w naklejkach wagonów, wprowadzałem niekiedy zmianę trasy lub kierunku wysyłki - wysyłanie do innych kopalń, opóźniałem spedycję, co było możliwe miejsce po rejestracji wagonu – opowiadał o czasach okupacji niemieckiej.



Przyjaciele z ZJ i NSZ


- W Grójcu kontynuowałem pracę o zbliżonym charakterze, w bazie przerobu i ekspedycji drewna zlokalizowanej na stacji kolejowej – mówił Podhorski, który w czasie pobytu w Grójcu mieszkał przy ul. Za Stacją 8 u państwa Sokolnickich. - Do miasta od stacji był około kilometra. Między miastem a stacją znajdowały się ogródki działkowe i posterunek żandarmerii. Codziennie pokonywałem tę drogę ze względu na posiłki, naukę i kontakty konspiracyjne z AK. Z czasem w Grójcu zjawili się jego przyjaciele z Wielkopolski. - Pojawił się ostatni uciekinier z naszej grupy harcerskiej z Koźmina Zygmunt Kaźmierczak. Zanim tu dotarł był we Lwowie, gdzie zapisał się na wydział Leśny Politechniki, ale po pewnym czasie musiał uciekać. Po naradzie z kolegami z NSZ ustaliliśmy, że podejmie zbliżoną działalność do mojej „kolejówkę”. Otrzymał bazę w Strudze, gdzie wykorzystaliśmy okazję do spalenia w ramach małego sabotażu 300 m3 drewna, przygotowanych na front podpór – opowiadał. Żeby nie uchronić mieszkańców od niemieckich represji upozorowano naturalne zapalenie, jako soczewka posłużyła pusta butelka.

 

- Grupa ZJ pracowała między młotem a kowadłem. Za pieniądze i brylanty przesyłane przez Brytyjczyków AK, ZJ wykonywał zadania szpiegowskie – podkreślał Podhorski. Wywiad ZJ zajmował się m.in. wywiadowczym rozpoznaniem Wojskowego Instytutu Badawczego Rzeszy Niemieckiej w Peenemunde. - W ramach działań ZJ i częściowo kolejówki wysyłano nas do Małkini z moimi przyjaciółmi, braćmi Dutkowskimi, Henrykiem i Janem, z jednym siedziałem przez pięć lat w jednej ławce,w gimnazjum i liceum. Byli synami Francuzki, świetnie znali francuski. Przez stację w Małkini szły transporty Żydów z Francji. Mieliśmy rozkaz, żeby ich ostrzegać, że jadą na stracenie do obozach koncentracyjnych. Nie wierzyli nam. Kłócili się. Jeden ze złości rzucił we mnie  pomarańczą, dostałem w głowę. Mówili, że jadą uprzemysławiać Polesie. Dwa dni później, bo Małkinia leży blisko Treblinki. Podobno dwóch młodych Żydów zdecydowało się wyskoczyć z pociągu. Dołączyli do oddziałów leśnych NSZ – wspominał.

Z Grójca do Lipia


Podhorski w Grójcu przebywał nieco ponad rok, ze względów konspiracyjnych został skierowany do Lipia. - W Grójcu miałem sporo przyjaciół, często przychodzono do mnie z odwiedzinami. Odbywały się u mnie również spotkania konspiracyjne – wspomina. W Lipiu władze konspiracyjne  zapewniły mu zatrudnienie w sklepie wielobranżowym, którego właścicielem był  wysiedlonego ze Stargardu Gdańskiego A. Guzowski. - Znał dobrze język niemiecki, miał kupieckie pochodzenie, a sklep był dobrym punktem  kontaktowym – dodał Podhorski. Po przybyciu do Lipia pan Jan włączył się w działalność miejscowość konspiracji. - Byłem już po przeszkoleniu pierwszego stopnia i jako kapral z cenzusem wszedłem do grupy osłonowej i egzekucyjnej Strzelców Wyborowych – mówił. SW było kilkuosobowa grupą szybkiego reagowania składających się z młodych, ale już przeszkolonych żołnierzy. - Naszym m było zdobywanie pieniędzy w przedsiębiorstwach prowadzonych przez Niemców, w mleczarniach i nieruchomościach nadzorowanych przez niemieckich powierników.

Egzekwowaliśmy również kary nakładane przez grójeckie kierownictwo walki cywilnej za długie języki, donoszenie na sąsiadów, nadgorliwość w wysługiwaniu się Niemcom i pijaństwo – wracał myślami do czasów wojennych spędzonych na ziemi grójeckiej.  Grupa zajmowała się również likwidowaniem bimbrowni, których bardzo dużo pojawiło się na przełomie 1943-1944.: Ochotnicy z plutonu, w tym ja, zadeklarowaliśmy chęć pomocy ludności Zamojszczyzny. Nie skorzystano z naszej propozycji. SW zajmowała się również ochroną dwóch zrzutów na zrzutowisku Machnatka. - Kilkuosobowy zespół stanowiący trzon grupy składał się z miejscowych i mnie zamiejscowego, rozmieszczonych lub mieszkających w promieniu pół kilometra. Na nasze wyposażenie składały się prawie wyłącznie pistolety maszynowe, broń krótka oraz latarki  niezbędne do sygnalizacji przy odbiorach zrzutów, marszach nocnych i egzekucjach – kontynuował swoją opowieść Podhorski. Wojenna przygoda pana Jana z Grójecczyzną zakończyła się w ostatnich dniach lipca 1944 r., kiedy z Lipia wyjechał do Warszawy.

Z Lipia przez Grójec na Powstanie Warszawskie


- Z Lipia przez Grójec 29 lipca 1944 r. przyjechałem do Warszawy na ostatnie egzaminy na tajnym kursie podchorążych dla żołnierzy NSZ o specjalności głęboka dywersja. Czekałem na egzaminy u mojego przyjaciela ze Związku Jaszczurczego, Henryka Dutkowskiego, który mieszkał na ulicy Twardej, bo pogłoski o wybuchu powstania przesunęły termin egzaminów. Po kursach miałem udać się jako ochotnik w Bory Tucholskie – wspominał Jan Podhorski. Zamieszkałem na Twardej. - Po południu 1 sierpnia, podejrzewając, że będzie coś się działo, poszliśmy do punktu kontaktowego na ul. Czackiego 3/5 w siedzibie NOT, obecnym Domu Technika. Parzysta strona ulicy była zamieszkała przez sympatyków NSZ, pochodzących ze stolicy i wysiedlonych z innych terenów kraju. Pierwsze wspomnienie z powstania to widok piętnasto czy szesnastolatka z peemem, który zatrzymał nas i powiedział – Koledzy, tu leży ranny Niemiec. Dał nam łom i prosił o dobicie. Wytłumaczyliśmy mu, że rannych i jeńców się nie zabija – mówił.

Chętnych do walki było wielu, ale broni prawie wcale. Ostatecznie pułk pułku NSZ im. Gen. Sikorskiego, przez żołnierzy nazywany „Sikora” był jednym z najlepiej uzbrojonych oddziałów powstańczych. - Po zdobyciu Poczty Głównej na Placu Napoleona, którą oddziały AK zaatakowały 2 sierpnia. Nie mogliśmy wspomóc AKowców ogniem karabinowym, bo nie mieliśmy broni, ale wsparliśmy ich granatami, atakując od ulicy Wareckiej. Po zdobyciu poczty okazało się, że były tam duże magazyny broni i mundurów niemieckich. Starym warszawskim zwyczajem do połowy zdobytej broni się nie przyznano. W naszych późniejszych meldunkach dowództwo narzekało na braki w uzbrojeniu i wykazywało kilkanaście sztuk broni, a było dużo więcej, dowodem jest kompletne wyposażenie w broń kilkudziesięciu żołnierzy – 3 kompanii. Późniejszy mój pluton szturmowy miał pełne wyposażenie, 30 sztuk broni naramiennej (karabinów, pistoletów), nie wspominając o broni krótkiej i granatach. Wszystkie nasze sanitariuszki miały broń krótką, mimo, że nie było takich wymogów. Większość administracyjna i zmianowa była bez broni, ale grupy szturmowe i patrolowe miały dużo broni, zresztą widać to na zdjęciach np. w książce S. Bojemskiego „NSZ w powstaniu warszawskim” – opowiadał Pan Jan.

70 dni w powstańczej Warszawie


Dla niego powstanie trwało nie 63, ale prawie 70  dni. - Gdy powstanie upadło podpisano akt o zakończeniu walk, na podstawie punktów 3 i 4 utworzono kompanie osłonowe, pełniące funkcje żandarmerii, który miał działać do wyjścia ostatniego mieszkańca z Warszawy. Zbierano ochotników do batalionu, mój pluton NSZ zgłosił się w komplecie. Mieliśmy dobre wyposażenie, naszym zadaniem pierwotnym, dla którego powstał nasz pluton było przebicie się przez linie niemieckie poza Warszawę, żeby wziąć udział w walce partyzanckiej, ponieważ wiadomo było w pierwszych dniach września, że powstanie zaczyna dogorywać. Nasz pluton znalazł się w kompanii A u porucznika A. Ładkowskiego ps. „Kulawy”, pełniliśmy funkcję patrolową. Jako jednostce w pełni jednolitej, a domyślano się, że jest to grupa NSZ, powierzono zadanie rejestru i opisu zniszczeń, stąd miałem dokładny opis Śródmieścia i zdjęcia zniszczonej stolicy. Śródmieście w trakcie walk powstańczych nie było tak zniszczone, jak w czasie tygodnia po powstaniu, kiedy saperzy z „Brennkomando”, wyposażeni w miotacze ognia, rabowali i podpalali domy – wyjaśniał Podhorski.

Z płonącej Warszawy do obozu


Trzy kompanie osłonowe A, Bi C liczące około 340 żołnierzy jako jedne z ostatnich oddziałów powstańczych opuścił Warszawę. - Konwojowani przez Wermacht pieszo dotarliśmy do Ożarowa, gdzie załadowano nas do wagonów i pod silną obstawę z karabinami maszynowymi na dachach, co było wynikiem donosu, że oddział zostanie pojechaliśmy w stronę Niemiec. W Poznaniu wyrzuciłem kartki z informacją dla rodziny i znajomych, że żyję i jadę do obozu jenieckiego. Zawieziono nas do stalagu IVB w Muehlbergu nad Łabą koło Drezna. 23 kwietnia 1945 r. obóz wyzwoliły wojska sowieckie. Z pośród moich kolegów tylko ja zdecydowałem się na powrót do Polski, moi przyjaciele zostali za żelazna kurtyna – wspominał Jan Podhorski.

Tomasz Plaskota

TAGI:

Komentarze (2):

Mieszkaniec; 7 stycznia 2023, 11:40

Dziękujemy. To jest prawdziwy patriotyzm, a nie szczucie jednego na drugiego i latanie po Warszawie z chorągiewką.

Do mieszkaniec; 7 stycznia 2023, 14:01

Ciekawe kto szczuje i na kogo. Wyjaśnij co masz na myśli, bo może masz rację, a możesz też mieć zgoła coś innego, np. obłudę albo moralność Kalego.
Chodzenie z chorągwiami jest potrzebne. Ludzie powinni być zjednoczeni m. in. w walce ze złem. Zło powinno być jasno zdefiniowane. Prawda złem nie będzie, kłamstwa będą nim zawsze. Nieprawdaż?

Napisz komentarz:

Twój nick:

Treść komentarza:

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja portalu Grojec24.net nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Każdego użytkownika obowiązują zasady komentarzy.

 

Najnowsze artykuły

70-letni bimbrownik stanie przed grójeckim sądem Przed grójeckim sądem tłumaczyć się będzie 70-latek. Męż...
Nie żyje dr Krystyna Lipińska. Przez wiele lat była lekarzem w grójeckim szpitalu W wieku 84 lat zmarła Krystyna Lipińska - lekarz i...
Ubrania na prezent: jak dopasować rozmiar i styl do wieku dziecka? Wybieranie idealnego prezentu dla dziecka to nie lada...
18-latek niechlubnym rekordzistą. Prawo jazdy posiadał od trzech tygodni Od 3 do 9 lutego grójeccy policjanci z grupy SPEED...
Gmina Błędów. Wypadek przy wycinaniu drzewa. Dwie osoby trafiły w szpitalu Do nieszczęśliwego wypadku doszło we wtorek przed godziną...

Najnowsze ogłoszenia

Firmy z Grójca i okolic

OSK MANEWR PATRYK TOMASZ KUJAWA Dlaczego My? Odpowiedź jest prosta i zawarta w tym krótkim opisie.

2013-2024 © Grojec24.net - informacyjny portal mieszkańców Grójca i Powiatu Grójeckiego.

Wydawcą portalu jest AaaMedia.pl.