Podjęcie decyzji o adopcji zwierzęcia ze schroniska lub ulicy jest bardzo trudne, wydaje się być także dramatycznym przeżyciem. Czy taki pies jest w stanie przystosować się do życia w domu?
„Zwierzę w domu? Koniec świata!”
Kiedy smutny wracasz z miasta,
Kiedy łamie Ci się głos
Czarny niby czarna pasta
Koło Ciebie krąży nos.
Najpierw milczkiem, najpierw z dala,
Przestrzegając reguł gry,
Jak detektyw nos ustala,
Skąd się bierze nastrój zły.
Potem, gdy juz nos przyczyny
Twojej kwaśnej miny zna,
Wie, że sposób jest jedyny,
Jedna rada....właśnie ta:
Wspiąć się jak roślinka pnąca,
Zlizać z twarzy krople łez......
Nagle czujesz: pies Cię trąca!
Nosem trąca Cię Twój pies!
Ryszard Marek Groński
OD AUTORKI:
Wielu z was chciałoby mieć w swoim domu prawdziwego przyjaciela, jednak obawy dotyczące problemów, które pojawiają się w momencie pojawienia się nowego domownika, często zwyciężają z tym pragnieniem. Sama przez wiele lat wzbraniałam się przed podjęciem decyzji o adopcji, aż w końcu powiedziałam sobie, że chcę mieć psa i przecież jeśli inni dają radę, ja też dam. Ale o swoim psie opowiem kiedy indziej.
W porozumieniu z fundacją Animals Friends, działającą od czerwca 2013 roku na terenie naszej gminy, postanowiłam stworzyć serię artykułów dotyczącą adopcji zwierząt, szczególnie zwierząt „po przejściach”, które trudniej jest przystosować do życia w nowym środowisku.
Nasz cel jest jeden: uwrażliwienie Ciebie na krzywdę zwierząt oraz otwarcie Twojego serca na możliwość adopcji zwierzęcia, niezależnie od Twojej sytuacji życiowej i obaw, które na pewno pojawiają się, gdy rozważasz tego typu decyzję.
Nie chcę ukazywać adopcji w sposób subiektywny, dlatego zebrałam materiały z różnych źródeł, by mieć szersze spojrzenie na różne sytuacje adopcyjne. Są psy, które mimo złych doświadczeń z ludźmi są w stanie szybko oswoić się z nową rzeczywistością i zrezygnować ze starych przyzwyczajeń; są jednak i te, których usposobienie ukształtowane zostało bardzo silnie i problemy z adaptacją w domowym środowisku były przez właścicieli dużo mocniej odczuwalne.
Rozmawiałam z wieloma osobami, które przygarnęły psy bądź koty wprost z ulicy, wygłodzone, często zalęknione, w złym stanie zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Dowiedziałam się, z jakimi problemami borykali się ich właściciele oraz jak radzili sobie z trudnymi zachowaniami swoich pupili. Tym sposobem powstanie nie artykuł, a seria wywiadów, historii wziętych z życia wspaniałych miłośników zwierząt, którym niestraszne są przeciwności, a los zwierząt – najbliższy.
Na początek przedstawiam historię Anety Kozłowskiej i Soni, suczki, która została przygarnięta spod bloku. Sonia jest jednym z wielu jej psów, do których będę wracała w kolejnych częściach. Aneta nigdy nie była głucha na krzywdę zwierząt, zawsze starała się dbać o naszych małych przyjaciół z pełnym zaangażowaniem, niezależnie od miejsca i czasu, niezależnie od stanu zwierzęcia, który niektórych mógłby odpychać. Z Sonią akurat „poszło łatwo”...
W jakim wieku była Sonia, gdy ją przygarnęłaś?
Sonia miała wtedy około 4 lata. Nie znając wieku psa, możemy go określić jedynie w przybliżeniu, na podstawie uzębienia.
W którym to było roku i jak do tego doszło?
Do adopcji doszło w roku 2004, może na początku 2005. Dokładnie nie pamiętam. Została przygarnięta spod bloku.
Skąd dowiedziałaś się o Soni?
Sońkę wypatrzyłam sama. Myślę, że mogła być dopiero co wyrzucona. Jest ona malutkim kundelkiem, wzrostem przypomina wyrośniętego jamnika. Jak tylko trafiła pod blok była bardzo wystraszona, bała się ludzi i nie podchodziła do nich. Do mnie jednak przyszła. Codziennie wynosiłam jej coś do jedzenia.
Niedługo potem dostała cieczki. Po osiedlu latała za nią gromada okolicznych psów. Kidy zobaczyłam, że dobierają się do niej psy nawet o 2 razy większe od niej, z którymi nie mogła sobie poradzić, które wręcz ją gryzły, nie wytrzymałam i wzięłam ją do domu.
Na początku dostała schronienie w „ wybudowanym” domku na balkonie. Noce były ciepłe, więc nie było obawy, że coś jej się tam stanie. Miała ona przetrwać u nas okres cieczki i wrócić do życia na dworze. Tak się jednak nie stało. Sonia pokochała nas, a my ją. Po długim czasie udało jej się nam zaufać. Jest z nami do dziś, mając już 12 lat!
Czy gdy przygarnęłaś Sonię, w Twoim domu było już jakieś zwierzę?
W czasie adopcji miałam w domu psa – samca – na imię miał Cezar. On był jednym z powodów, dla którego Sonia musiała pierwsze noce spędzać na balkonie.
Jak zatem zareagował na jej przybycie? Nie był agresywny, nie zmieniło się jego zachowanie?
Cezar był psem wyjątkowym! Był, dlatego że rok po adopcji Soni zachorował na bardzo ciężką psią chorobę. Miał raka ślinianki. Po bardzo długiej walce, kroplówkach, badaniach, lekach nie mógł już sam przyjmować pokarmów, nie mógł też do końca sam oddychać i niestety musiał zostać uśpiony.
Wracając do tematu. Sonię przyjął jak prawdziwy przyjaciel. Może czuł, że potrzebuje ona pomocy. Zaprzyjaźnili się od pierwszych chwil. Pamiętam, że nie miał nawet nic przeciwko jak Sonia poczęstowała się jego jedzonkiem z miski, a to bardzo dużo. Pies zawsze broni swojego terytorium, tym razem było jednak inaczej!
Miałaś jakieś obawy związane z podjęciem decyzji o przygarnięciu Soni?
Moje obawy były związane jedynie z tym, jak zareaguje na nią mój dotychczasowy psiak. Jednak zostały one rozwiane praktycznie od razu. Pojawiły się też obawy związane z cieczką. Sonia, ze względu na swoją przeszłość, boi się smyczy, nie potrafi chodzić z obrożą, na uwięzi, od razu kładzie się na podłodze i zaczyna piszczeć.
Czy miałaś jakieś większe problemy w dostosowaniu Soni do życia w domu, w Twoim rytmie?
W tym przypadku nie było żadnych problemów z dostosowaniem jej dożycia w domu. Od początku załatwiała się tylko na dworze. Problem, aczkolwiek aż tak bym tego nie nazwała, był z przekonaniem jej do siebie tak, aby zaufała w pełni. W domu znalazła sobie schronienie w jednej z szafek z butami. Myślę, że może przypomina jej ona budę i czułą się tam bezpiecznie. Postanowiłyśmy nie walczyć z tym. Dostała swój chodniczek i swoją podusie i nadal zamieszkuje szafkę z butami.
Jak dziś wygląda Twój dzień z Sonią?
Ciężko opisać typowy dzień ze zwierzęciem, dlatego że każdy dzień jest inny! W domu mam gromadkę fantastycznych zwierzaków (o reszcie następnym razem), z których każde jest inne, każde ma inne upodobania i każde na swój sposób spędza dzień.
Zwierzęta, tak jak i ludzie mają swoje potrzeby. Wiadomo, że trzeba ustalić konkretne godziny wychodzenia na spacer. Mniej więcej oczywiście, nie muszą one być sztywnym grafikiem. Trzeba również przygotować zwierzakowi coś do jedzenia oraz dbać by zawsze miał w miseczce wodę. Zabawa zależy już tylko od nas.
Jesteś właścicielką większej ilości zwierząt. Czy w Twojej sytuacji życiowej nie jest to kłopotliwe?
Dla mnie żadna sytuacja życiowa nie jest na tyle kłopotliwa, żeby zrezygnować z posiadania zwierzęcia. Nikt tak jak zwierzę nie cieszy się z czyjegoś powrotu do domu. Nikt nie przywita nas tak jak pies czy kot. Nikt nie cieszy się tak bardzo ze zwykłego wstania z łóżka o poranku. Nikt nie wypełni dnia tak jak zwierzak. Pies i kot to nie tylko obowiązek, to także przyjemność. Przyjemność przytulenia się, czy przyjemność zabawy.
Jesteś osobą pracującą- jak zwierzęta reagują na Twoją nieobecność?
Posiadanie pracy wcale nie znaczy, że stajemy przed jakimś wielkim problemem w momencie pojawienia się w domu psa.
Zwierzę to nie niemowlak, którego trzeba cały czas pilnować i z którym cały czas trzeba siedzieć. Nie ma problemu, jeśli zwierzęta zostaną same w domu na 8 czy 10 godzin. Podczas naszej nieobecności zwierzę zazwyczaj popada w długi sen. Oczywiście z początku potrzeba trochę pracy, aby odpowiednio wychować psiaka. Jest troszkę nerwów, ale zajmuje to około miesiąca, nie dłużej.
Czy coś zmieniło się na lepsze lub gorsze, od kiedy jesteś posiadaczką Twoich ukochanych zwierząt?
Na gorsze? NIC! Na lepsze? WSZYSTKO! Zwierzę kocha tak bardzo jak nikt na świecie i przy każdej okazji tę miłość okazuje!
Marta Time
herbik1
20 września 2013, 19:53
Warto poczytac artykuly o ludziach,ktorzy maja w sobie tyle ciepla i serca dla zwierzat.Szkoda tylko,ze takich ludzi jest tak malo,ale nie ma sie czemu dziwic przy tym wyscigu szczurow jaki nam kolejne rzady funduja doprowadzajac nawet mlodych ludzi do depresji,a nawet chorob psychicznych. Inni walczac o przetrwanie widza tylko czubek wlasnego nosa, nie zauwazajac o wiele wiekszych problemow innych ludzi czy wlasnie biednego, malego zwierzaka,wyglodzonego i wyleknionego ( bo pewnie spotkal na swojej drodze wielu podlych ludzi czy zle wychowane dzieci znecajace sie nad nim ). Brawo dla autorki ,ze zajela sie takim trudnym,ale bardzo ciekawym tematem. Chetnie poczytam nastepne i moze troche wlasnych przemyslen,ze strony autorki.
ewa
27 września 2013, 10:47
Może napisze też pani jak postąpila z Łatką to jest ten piesek pokazany na zdięciu.
Aneta
27 września 2013, 15:07
Droga Pani Ewo, psem ze zdjecia nie jest zadna latka tylko Sonia, 12letnia sunia ktora w te zimne dni wygrzewa sie razem ze mna na lozku. Radze przemyslec dodawane komentarze i wysuwanie bezpodstawnych oskarzen pod moim adresem!
Pozdrawiamy, Aneta i Sonia (nie latka!)
ciekawa
28 września 2013, 00:07
No własnie to co z tą ŁATKĄ nie [LATKĄ]
Marta Time
28 września 2013, 15:50
Miła Pani, każdy, kto zna Anetę, a nawet wiele osób, które ją tylko kojarzą- utożsamiają tę kobietę z wielką miłością wobec zwierząt! Aluzje, które Pani rzuca w jej kierunku mają na celu wprowadzenie zamętu i ukazanie jej osoby w złym świetle, bez konkretnych argumentów, ze wskazaniem psa, który od lat jest u niej szczęśliwy i bezpieczny- psa o imieniu Sonia. Nie rozumiem takiego postępowania. W internecie łatwo o anonimowość, która pozwala wyładowywać swoje frustracje na bogu ducha winnym przyjaciołom zwierząt. Jeżeli ma Pani do opowiedzenia swoją historię, być może Pani pomogła jakiemuś zwierzęciu- zapraszam do kontaktu. Każda opinia jest dla mnie ważna, staramy się stworzyć prawdziwy obraz procesu przystosowawczego "trudnego" zwierzęcia do życia w warunkach domowych. Jeśli ma Pani coś do powiedzenia w tej sprawie, mój adres mailowy jest dostępny w zakładce "Redakcja". Pozdrawiam, Marta Time
m.
28 września 2013, 16:05
Jeśli chcecie Panie uzyskać odpowiedz na nurtujące was pytania, sformułujcie je przejrzyście zrozumiale, jednocześnie argumentując odpowiednio zajmowane przez siebie stanowisko - wtedy na pewno otrzymacie satysfakcjonującą odpowiedź od Autorki tekstu.
Wymagając czegoś od kogoś, trzeba najpierw prezentować to, czego się samemu wymaga.
m.
28 września 2013, 16:06
Jeśli chcecie Panie uzyskać odpowiedz na nurtujące was pytania, sformułujcie je przejrzyście zrozumiale, jednocześnie argumentując odpowiednio zajmowane przez siebie stanowisko - wtedy na pewno otrzymacie satysfakcjonującą odpowiedź od Autorki tekstu.
Wymagając czegoś od kogoś, trzeba najpierw prezentować to, czego się samemu wymaga.
znajoma
28 września 2013, 16:37
to nie żadna ŁATKA i PANI EWA chyba nie wie o czym pisze. od zawsze Aneta i jej mama uwielbiały zwierzęta i dobrze się Nimi zajmują. Nigdy nie wiedziałam, żeby ktoś tak kochał zwierzaki. Podziwiam Anetę i szanuję ją za takie wielkie serducho. Pozdrawiam.
Aneta Kozłowska
29 września 2013, 11:03
Pomijając fakt,że nie łatka jest na zdjęciu, chętnie dowiem się o jakim psie mówi Pani Ewa :)
Jeśli wie Pani coś na temat złego potraktowania zwierzęcia i może wie Pani kto to zrobił, proszę to gdzieś zgłosić :)
Pozostałym dziękuję za miłe słowa!