Przede wszystkim człowiek. Dopiero potem ksiądz - rozmowa z Ks. Kamilem Falkowskim
Ksiądz, podróżnik, założyciel Duszpasterstwa Magis oraz zwykły człowiek. Rozmowa Szymona Wójcika z ks.Falkowskim o Bogu, kościele i życiu.
Szymon Wójcik: Proszę księdza, może na początek kilka słów na temat Duszpasterstwa młodzieży Magis.
Ksiądz Kamil Falkowski: Wszystko zaczęło się od przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. Wcześniej była tutaj [na plebanii] Oaza, którą prowadził ks. Marcin - grupka lektorów, kilka dziewczyn śpiewających w scholi. Ale jak to w życiu bywa, młodzież wyrosła. Część się wyprowadziła, część pożeniła. Trzeba było zorganizować coś nowego. Na pierwszym spotkaniu były dwie osoby, teraz przychodzi dwadzieścia.
Co oznacza Magis?
Magis czyli więcej albo bardziej w j. łacińskim. Tak sobie pomyślałem, że nikt z nas nie lubi bylejakości, takiego marazmu czy też siedzenia na kanapie. To jest właśnie to, o czym wspominał papież Franciszek na ŚDM - żeby nie mylić szczęścia z kanapą.
Rok temu pomyślałem: załóżmy grupę, która będzie chciała właśnie czegoś więcej od swojego życia, swojej religijności, wiary, ale też od swoich relacji, obowiązków, hobby itd.
Czyli nie tylko modlitwa?
Nie samą modlitwą człowiek żyje. Nie biczujemy się również. Jestem ostatnią osobą, która by namawiała do dewocji, straszyła, że tu trzeba codziennie w kościele po 3 godziny na kolanach. To bez sensu. Tu bardziej chodzi o to, żeby patrzeć na tę modlitwę jak na rozmowę z Bogiem. To nie może być bezmyślne „klepanie modlitw”. Rozmawiamy też o Bogu. Wiara to nie jest jakiś twór intelektualny, jakaś idea, która jest daleko stąd i jest ogólnie niedostępna dla ludzi. Z tego wszystkiego rodzą się takie proste rzeczy, takie jak wyjazd do teatru, wspólna pizza, jakiś film… Największe odkrycie katolika: wiara i życie się nie wykluczają, ale uzupełniają. Potwierdzają to zwykłe rozmowy: co słychać, jak ci mija tydzień, gdzie widzisz wokół siebie dobro.
Dużo młodzieży przychodzi do księdza?
Sporo. Nie narzekam na brak czasu. A jednocześnie w pierwszej kolejności jestem dostępny dla młodych z Grójca i z Magisu. Wiedzą, że drzwi są dla nich otwarte, mają podgląd wolnych godzin w kalendarzu na Google. Magis zbiera ludzi w różnym wieku. Wie Pan, inaczej rozmawia się z gimbusami, inaczej z licealistami i studentami. Dlatego oprócz wspólnych eventów, są oddzielne spotkania formacyjne dla gimbusów, licealistów i studentów.
To ciekawe. W polskich mediach, podawany jest głównie przekaz, że młodzież odwraca się od Boga, wiary i Kościoła. Czyli wychodzi na to, że jest zupełnie inaczej?
Uporządkujmy fakty: w okresie dojrzewania jest czas naturalnego buntu - każdy z nas weryfikował poglądy, wartości, których nas uczono w dzieciństwie, bo mama kazała, a teraz na złość odmrożę sobie uszy i sprawdzę czy noszenie czapki w zimie jest konieczne. Z Kościołem, Bogiem i wiarą jest tak samo. Młodzież nieraz odchodzi na pewien czas od Kościoła, ponieważ w rozumieniu i praktykowaniu wiary zatrzymali się na tym, co im mówili w dzieciństwie.
Klasyczny przykład: po I Komunii często przestają przychodzić na Mszę św. Wracają w gimnazjum, głównie dlatego, że bierzmowanie. I wtedy jest okazja, żeby pokazać im wiarę dojrzałą, odpowiadającą ich potrzebom i życiu.
Pamiętam niektórych chłopaków, których kontakt z Kościołem zaczął się [na nowo] od tego, że przychodzili na jakieś filmy, raczej niezwiązane z religią. Najpierw obejrzeli Gwiezdne wojny, a potem przyszli do kościoła. Jak szlajają się dookoła kościoła łapiąc pokemony, trzeba coś zrobić, żeby znaleźli… Boga. Ja to nazywam oswajaniem się z księdzem i innymi młodymi chrześcijanami. Zanim zaczną czuć się jak u siebie, najpierw się wstydzą czegoś napić czy zjeść – chcą nawet całe spotkanie przesiedzieć w kurtce. Myślę, że podobnie jest wiarą. Przychodzi taki beton, który twierdzi, że wiara to nie dla niego, wstydzi modlić i mówić o Bogu. Wszystko bierze na dystans, bo w swoim patrzeniu zatrzymał się na wierze „w Bozię” i wrzucania księdzu pieniążka na tacę na Mszy. A jak już zobaczy, że wiara jest życiowa i zacznie się rozkręcać w Magisie.
Z jakimi problemami ksiądz się borykał wśród młodzieży?
Młodzież jest fajną mieszanką wybuchowa. Czasem ktoś się wstydzi przyjść na spowiedź czy rozmowę. Ja się domyślam trochę, co w nich siedzi. Gadam z innymi, sam byłem w ich wieku. O czym mówią? Na pewno jakąś trudnością są relacje z innymi, nieraz brak porozumienia z rodzicami, brak sensu życia, niezrozumienie problemów...
Problem z relacjami? Przenoszą się do wirtualnego świata mediów społecznościowych i różnych portali?
Niezupełnie. Chyba już skończyły się czasy, gdzie zasłaniają się za jakimś awatarem, udają kogoś, kim nie są. Dziś każdy ma zdjęcie i nie ukrywa się pod pseudonimem. Jednak łatwiej wyrażać swoje emocje i światopogląd w sieci, niż odważyć się na dojrzałą konfrontację w realu. To stąd moda na hejty i trolle.
Internet to dla nich źródło rozrywki. Niekoniecznie wartościowej. Wszyscy są na Fejsie. Internet jest jak słup ogłoszeniowy: jest dużo badziewia, jaki i sensownych rzeczy. Nie znajdując ciekawych form spędzania życia w realu, mają śwait w wirtualu – dopracowany już w najdrobniejszych szczegółach fabuły i grafiki. Snapy, Messengery, Instagramy… Dłon zrośnięta ze smartfonem. Dlatego na naszych spotkaniach jest koszyczek na fony...
Co do używek to fajki, zwłaszcza elektryki, dużo bardziej szkodliwe. Narkomanów szczerze mówiąc mało spotykam na Grójcu, aczkolwiek dobrze wiemy, że nasze miasto nie jest wolne od tego problemu. Może jeszcze nie ten czas, aby odważyli się o tym gadać. A szkoda, bo kiczowate życie na bezsensie wychodzi z mody.
Cz. 2 rozmowy z ks. Kamilem wkrótce
Najnowsze komentarze